Recenzja gry PS5

Lost Judgment (2021)
Kôji Yoshida
Takuya Kimura

Powrót do szkoły

Aż trudno uwierzyć, że od premiery "Judgment" minęło już więcej niż dwa lata. Przed premierą pojawiały się obawy, czy studio Ryu Ga Gotoku udźwignie tytuł, w którym brak jest Kiryu, Szalonego Psa
"Lost Judgment" - recenzja
Aż trudno uwierzyć, że od premiery "Judgment" minęło już więcej niż dwa lata. Przed premierą pojawiały się obawy, czy studio Ryu Ga Gotoku udźwignie tytuł, w którym brak jest Kiryu, Szalonego Psa Shimano i mafijnych dramatów, z którymi dotychczas kojarzyło się Kamurocho. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu "Judgment" okazał się jedną z lepszych produkcji japońskiego studia, a oczekiwanie na sequel przygód Takayukiego z każdym kolejnym miesiącem zaczynało męczyć mnie coraz bardziej. Z tym większą radością przyjęłam wiadomość, że po raz pierwszy w historii gra od RGG Studio będzie miała swoją premierę równolegle na całym świecie i nie trzeba będzie już ukrywać się przed spoilerami przez kilka miesięcy.



Od starcia z morderczym "Kretem" minęły dwa lata. Agencja detektywistyczna Yagamiego powinna już świetnie prosperować, a mamona sypać się z nieba. Nic bardziej mylnego. Biznes idzie gorzej niż słabo, a jedyne, na co mogą liczyć Yagami i spółka, to drobne sprawy podrzucane przez mecenasa Gendę. Do czasu. Macki przestępczości zaczynają wykraczać poza Kamurocho i zaciskać się wokół znanego już z "Like a Dragon" miasta Isezaki Ijincho.

Główny podejrzany o brutalne morderstwo ma niecodzienne alibi, a psujące się w magazynie ciało jest niestety tylko wierzchołkiem góry lodowej; okruszki tropów prowadzą agencję detektywistyczną w mury lokalnej szkoły. Ta pełna jest mniejszych i większych grzeszków, wśród których największy popłoch wzbudza znęcanie się nad uczniami zarówno przez innych uczniów, jak i nauczycieli. Te dwie pozornie niezwiązane ze sobą sprawy przeplatają się ze sobą zdecydowanie zbyt często jak na gust naszego głównego bohatera, który szybko podejmuje trop i rzuca się w wir dość szalonych wydarzeń.



"Lost Judgment" konsekwentnie podąża ścieżką wyznaczoną przez swojego poprzednika, nie tylko wyznaczając własną, niezależną od "Yakuz" tożsamość, ale i próbując naprawić to, co wcześniej nie zagrało. Jak chociażby sekwencje ze śledzeniem przestępców. Nic chyba nie irytowało graczy bardziej, niż długie, wymuszone i niewiele wnoszące do rozgrywki bawienie się w psa tropiącego. Momenty te zostały ograniczone do minimum, a możliwość odwracania uwagi za pomocą "bujania w obłokach" czyni je mniej frustrującymi.

Gry Studia RGG stoją przede wszystkim walką. Te w "Lost Judgment" stały się na tyle widowiskowe, że często nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż mamy do czynienia z mordoklepką pokroju "Tekkena", w której żonglujemy przeciwnikami przez plac bitwy tak, by nigdy nie dotknęli stopami ziemi. Yagami rozsadza kolejne fale wrogów w znanym już stylu tygrysa i żurawia, ale może urozmaicić swój arsenał stylem węża, służącym do szybkich i bezlitosnych kontrataków. Klepańsko lokalnych watażków nigdy nie było tak przyjemne i zbliżone do klasycznego, azjatyckiego kina kopanego klasy "Ż".




Poza kontynuowaniem wątku głównego i zmaganiem się z tym całym zamieszaniem związanym z pogonią za tajemniczym mordercą, Yagami poświęci swój czas maluczkim potrzebującym jego pomocy. "Lost Judgment" odchodzi od nawiązywania relacji z konkretnymi postaciami i powraca do sprawdzonego już systemu zadań pobocznych. Większość z nich pojawi się na naszej mapie dopiero po wcześniejszym podsłuchaniu plotek rozsiewanych przez mieszkańców. I jak to zwykle bywa w grach z tej serii, ich problemy to z reguły totalna jazda bez trzymanki i chwila na złapanie lekkiego oddechu od mrocznego i posępnego tonu motywu przewodniego. Zażegnanie kryzysów nie będzie łatwe, ale Yagami wyposażony zostaje w nowe narzędzia walki z opresją, a w niektórych momentach wspomoże go Ranpo, rezolutny pies rasy shiba-inu.

Co więcej, Yagami zostaje też wbrew swojej woli wplątany w działania szkolnego klubu detektywistycznego. Ten próbuje zdemaskować Profesora, tajemniczą personę pociągającą z ukrycia za sznurki w jokohamskim liceum. I tu moje ogromne zastrzeżenie, gdyż zdarzają się momenty, w których Yagami najzwyczajniej w świecie pierze licealistów w nad wyraz brutalny sposób. Skoro Kiryu nigdy nie uderzył kobiety, to i tutaj można było rozegrać tę problematyczną kwestię inaczej. Zwłaszcza że gra nie tylko skupia się na zagadnieniach związanych z przemocą fizyczną i psychiczną, ale również mocno zahacza o sprawy molestowania seksualnego. 



Takayuki odrywa się teraz od ziemi nie tylko w scenach kopanych. Z odrobinie większą gracją niż Michael Scott z "The Office" krzyczy "parkour!", przeskakując z jednej rynny na drugą, wisząc na klimatyzatorach i turlając się z kąta w kąt. Zabawimy się też w dość prymitywną wersję Tony’ego Hawka, przemierzając miasto na deskorolce.

"Lost Judgment" jest wypełnione zawartością po brzegi. Liczba aktywności ciągnie się w nieskończoność. Pożeranie potraw dostępnych w lokalnych restauracjach, rozpracowywanie gier arcade z przepastnego zasobu Segi, znalezienie poukrywanych graffiti z wiewiórkami, golf, rzutki, zabawy w rzeczywistości VR – to tylko drobna część tego, co przygotował dla graczy Toshihiro Nagoshi i jego szalona ekipa. No i można głaskać kotki, więc nie znajdziecie już nic lepszego do grania w tym roku.



Wielu z Was może nurtować pytanie, czy ogranie pierwszej części jest konieczne do podejścia do sequela. Otóż nie. Owszem, ominie Was kilka smaczków, ale sprawy kryminalne z obu gier nie są ze sobą powiązane. Nie zmienia to jednak faktu, że gorąco polecam ogranie "Judgment" w pierwszej kolejności.

Mam jednak wrażenie, że sequel nie do końca dźwignął brzemię pierwszej części. Historia nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia, a nieporadne próby przedstawienia wydarzeń związanych z molestowaniem seksualnym jednej z postaci obnażają braki i niedostateczne zrozumienie tematu przez twórców. "Lost Judgment" to wciąż solidna i wciągająca gra pełna niesamowitych postaci i intrygujących wątków. Szkoda też, że przez zawirowania dotyczące Takui Kimury dalsze losy serii wiszą na włosku. To absolutnie nie czas, żeby żegnać się z Yagamim!
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones